sobota, 29 grudnia 2012

Superwulkan - jak rozpoznać nadchodzący wybuch

Rok temu powstał mój wpis nt. Superwulkanów zamieszczony następnie na blogu Domowy-Survival.pl Wybuch Superwulkanu Obiecałem wtedy, że w następnym wpisie zajmę się tym "Co potem?".
Niestety nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, dlatego minął rok, a mój nowy wpis o Superwulkanach dotyczy "Co przed?".

Jeżeli chodzi o Superwulkany to trzeba wiedzieć jedno - coś takiego nie istnieje.
"Superwulkan" to popularnonaukowa i potoczna nazwa na erupcję czegoś, co nie jest tylko "większym wulkanem". Typowy wulkan to, mniejsza lub większa, góra pod którą znajduje się komora wulkaniczna. Erupcja następuje, gdy komora wulkaniczna się wypełni (duże uproszczenie). W każdym razie typowy wulkan posiada krater z którego się dymi i ogólnie widać z daleka, że to wulkan.
Natomiast tzw. Superwulkanu nie widać wyraźnie na powierzchni. Jest on ukryty głęboko pod ziemią. Tworzy go komora magmowa o olbrzymiej objętości.  Dla porównania - wybuch w Yellowstone 2,1 miliona lat temu wyrzucił ponad 2450 km3 materiału wulkanicznego, gdy wybuch  Krakatau w 1883 roku jedynie 19 km3. Pozwala to wyobrazić sobie skalę całego wydarzenia.

W każdym razie superwulkany to przede wszystkim tzw. hotspoty (polska "plama gorąca"), czyli nadzwyczaj rozgrzane obszary płaszcza ziemskiego. Lawa w takich miejscach przedostaje się przez płaszcz (topi go). Mogą one występować zarówno w pobliżu krawędzi płyt tektonicznych, jak daleko od nich.
Tymczasem typowe wulkany znajdują się właśnie na krawędziach płyt tektonicznych.

Niezmiernie trudno jest przewidzieć wybuch wulkanu, choć jest to możliwe. Aby jednak się udało, dany teren (wulkan) musi być pod stała i dokładną obserwacją. Przede wszystkim dotyczy to aktywności sejsmicznej, jednak wulkany uznawane za najgroźniejsze i najaktywniejsze obserwowane są również z satelit (monitoring np. dwutlenku siarki) oraz przy użyciu GPS. Mając dane dotyczące wcześniejszych wybuchów i aktywności danego wulkanu można określić jego profil. Na tej podstawie udało się przewidzieć znaczącą liczbę wybuchów (zaczynając od wybuchu Góry św. Heleny).

Niestety (stety?) nie zarejestrowano przy użyciu specjalistycznego sprzętu żadnego wybuchu superwulkanu, choć prowadzona jest obserwacja niektórych, potencjalnie, niebezpiecznych miejsc. Przykładem jest choćby Kaldera Yellowstone, która jest pod baczną obserwacją całego zespołu. Pozwala to określić jedynie zarys profilu aktywności, jednak musi to nam wystarczyć.

Jakkolwiek na podstawie dostępnych danych można stwierdzić niektóre fakty oraz określić pewne zdarzenia jako prawdopodobne.
Fakty to:
  • istnieje taki punkt w czasie w który system wulkaniczny staje się niestabilny i prawdopodobnie wybuchnie
  • na podstawie jednego monitorowanego parametru nie można stwierdzić, czy nastąpi erupcja. Jednak niepowiązane trendy kilku monitorowanych parametrów mogą pozwolić ocenić czy system zbliża się do stanu niestabilności
  • każdy wulkan powinien być traktowany, w miarę możliwości, indywidualnie i wnioski nt. przyszłych erupcji powinny być wyciągane przede wszystkim z jego przeszłych erupcji (wynika to z indywidualnej struktury wewnętrznej każdego wulkanu, wyjątkowości składu skał, ich rozmieszczenia, etc.)
  • wulkany należy traktować jako wewnętrznie niespójne systemy, w których możliwe (wręcz - wysoce prawdopodobne) są nieoczekiwane wydarzenia (np. szybkie wynurzanie magmy z nieoczekiwanej głębokości), które prowadzą do niespodziewanego wybuchu
  • wszelkie prognozy na podstawie symptomów mogą dotyczyć jedynie krótkiego odcinka czasu i powinny uwzględniać również znaną historię aktywności danego wulkanu
Należy przede wszystkim pamiętać, że ewentualny wybuch rozpoznamy jedynie po symptomach tuż przed samą erupcją. Nie ma innego sposobu (obecnie) ponieważ aktywność wulkaniczna nie jest procesem stochastycznym.

W takim razie co się monitoruje?

Przede wszystkim aktywność sejsmiczną. Aby móc dokładnie obserwować aktywność określonego wulkanu potrzeba co najmniej trzech czujników, pozwala to w miarę dokładnie określić gdzie znajdują się epicentra wewnętrznych wstrząsów. na tej podstawie można próbować ocenić, czy wstrząsy spowodowane są magmą podchodzącą w górę, czy wzrostem ciśnienia gazów w hydraulice wulkanu.
Określa się trzy typy wstrząsów wulkanicznych:
  1. Krótkookresowe
  2. Długookresowe
  3. Drżenie harmoniczne (harmonic tremor)
Nie ma prosto określonego wzoru na określenie czy wulkan wybuchnie, jednak uznaje się, że wzrost aktywności sejsmicznej jest istotnym wskaźnikiem na wzrost ryzyka wybuchem. Zwłaszcza jeżeli dotyczy to wstrząsów długookresowych oraz pojawienia się drżenia harmonicznego.
Monitoring sejsmiczny wulkanów dotyczy również na obserwacji infradźwięków poniżej 20 Hz. Dzięki systemowi 60 stacji na całym świecie (IMS Global Infrasound Network) naukowcy mogą określić, gdzie właśnie wybucha wulkan.

Ciekawostka: The IMS Global Infrasound Network (60 stacji) wchodził pierwotnie w skład systemu kilkuset stacji monitorujących użycie i testy nuklearne, jednak naukowcy zaczęli korzystać z niego do badania aktywności wulkanicznej.

Emisja gazów. Jak wspomniałem wyżej emisję gazów obserwuje się przede wszystkim przy pomocy satelit. Fluktuacje emisji dwutlenku siarki mogą być markerem nadchodzącej erupcji. Dotyczy to zarówno wzrostu, jak i spadku emisji. W 1991 tuż przed erupcją Mount Pinatubo emisja dwutlenku siarki wzrosła dziesięciokrotnie, z kolei w 1993 roku przed erupcją Galeras emisja spadła.
Wzrost emisji wynika prawdopodobnie ze wzrostu ciśnienia wewnątrz wulkanu spowodowanego zbierającą się magmą. Natomiast spadek emisji może być spowodowany twardnieniem magmy i czopowaniem przez nią ujść gazów. Powoduje to wzrost ciśnienia wewnątrz i zwiększenia prawdopodobieństwa wybuchu.

Deformacja gruntu. Zbierająca się magma powoduje deformację ziemi. Jest to tzw. puchnięcie. Naukowcy mierzą nachylenie stoku oraz zmiany szybkości puchnięcia. Jeżeli wzrasta szybkość deformacji, i jest to połączone ze wzrostem emisji gazów oraz wstrząsami harmonicznymi, można stwierdzić, że erupcja jest już blisko. Erupcja Góry św. Heleny w 1980 jest klasycznym przykładem na skuteczność kompleksowego monitoringu wulkanów i skuteczność przewidywań na podstawie różnych symptomów.

 Monitoring zmian temperatury. W budzącym się wulkanie zachodzi wiele różnych zmian. Nie zawsze widać je na powierzchni (np. deformacje gruntu), ale praktycznie zawsze powodują one zmianę temperatury. Jeżeli więc monitoruje się temperaturę wulkanu i jego otoczenia można ocenić zakres zmian zachodzących pod ziemią. Obserwacje temperatury można prowadzić z: satelit, samolotów/balonów, jak również z urządzeń ręcznych - ręczne kamery FLIR, termometry w fumarolach i gorących źródłach.

Hydrologia. Metody hydrologiczne również pozwalają ocenić ryzyko wystąpienia erupcji. Wzrost ciśnienia gazów w wulkanie może powodować wzrost poziomu wody, a następnie jego spadek tuż przed samą erupcją. Gwałtowne zmiany temperatury mogą spowodować obniżenie wody w warstwie wodonośnej lub nawet jej całkowite wyschnięcie. Wzrost aktywności wulkanu można również wykryć monitorując rzeki w okolicach wulkanu. Obecność laharów lub innych materiałów pochodzenia wulkanicznego jest alarmujący.


Całkiem niedawno pojawiło się również nowe narzędzie do określania, czy grozi nam erupcja. To narzędzie pozwala określić możliwość erupcji nawet miesiące lub lata zanim nastąpi. Jest to monitoring przyrostu lasów. Skuteczność została potwierdzona podczas aktywności wulkanicznej w latach 2002 - 2003 Etny i Niyragong. 


 Jeżeli interesują was wulkany to mogę polecić blog Wulkany Świata. Znajdziecie tam wiele ciekawych informacji, a zwłaszcza newsów dot. aktywności wulkanicznej.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Zapasy żywności

Koniec świata za nami, święta przed nami. A zapasy żywności trzeba gromadzić.
Na pewno trzeba? A jeżeli tak, to jakie?

Do napisania tego wpisu natchnęły mnie dwa inne, które pojawiły się na Domowy-survival.pl Prosty zapas żwyności 200 000 kalorii oraz u Doxy Emergency food

Osoby chcące się przygotować na WTSHTF (When The Shit Hits The Fan) gromadzą przede wszystkim zapasy żywności. Jedni potrzebują jedzenia na miesiąc, inni na pół roku, a niektórzy nawet na rok i dłużej.

Ze składowaniem żywności wiąże się wiele problemów:
a)  ile żywności zgromadzić
b) jaką żywność zgromadzić
c) gdzie ją gromadzić
d) jak ją gromadzić i zabezpieczać

Ilość żywności zależy przede wszystkim od naszych potrzeb i liczby osób, dla której chcemy zgromadzić żywność. Można założyć, że dla jednej osoby dorosłej potrzeba minimum 2000 kcal (kilokalorii). 
Jeżeli chcemy zgromadzić jak najwięcej kalorii w jak najmniejszej masie to powinniśmy zainteresować się przede wszystkim tłuszczami. Mają one 9 kcal w każdym gramie. Z kolei węglowodany i białka to jedynie 4 kcal/gram. 

Ciekawostka - etanol ma 7 kcal w jednym gramie.

Jednak dieta złożona z samego smalcu popijanego olejem roślinnym nie byłaby ani smaczna, ani zdrowa. I na dłuższą metę skończyłaby się zgonem, a tego chcemy uniknąć.

Wracając do pytania "ile". W przypadku wielu produktów głównym składnikiem jest woda. To ona odpowiada za masę i objętość. Dlatego właśnie warto jest zastanowić się nad żywnością suszoną lub liofilizowaną. Z drugiej jednak strony nadal będziemy potrzebowali wody. Żywność suszona nie dostarczy wody do naszego organizmu, a właśnie jedzenie produktów zawierających wodę jest jej głównym źródłem dla człowieka. Oznacza to, że jedząc żywność suszoną będziemy musieli więcej pić.
Natomiast żywność liofilizowana, aby nadawała się do spożycia, musi być zalana wodą. Zazwyczaj wrzącą.
W obu przypadkach oznacza to, że nie oszczędzimy miejsca w naszej spiżarni, a jedynie przeniesiemy wodę z produktów do pojemników.

Żywność suszona i liofilizowana ma za to jedną dużą zaletę - może być przechowywana dłużej. I to jest właściwie jedyny powód, by rozpatrywać gromadzenie żywności tego typu.

Co jednak konkretnie gromadzić?
Człowiek potrzebuje różnych składników odżywczych, mineralnych (mikro- i makroelementy), witamin a nawet błonnika (nie trawimy błonnika). Więc podstawowa rada brzmi: Urozmaicaj! 


Białko, węglowodany, tłuszcze. To jest proste - suszone/liofilizowane mięso, smalec/oleje, miód, zboża. Pamiętajmy, że cukier (ten biały, sklepowy) to jedynie sacharoza, dwucukier. Natomiast ludzie potrzebują przede wszystkim wielocukrów, polisacharydy, czyli na przykład skrobię, glikogen i heparynę.
Oznacza to konieczność gromadzenia zbóż (najłatwiej).
Białka znajdziemy też w roślinach strączkowych (np.:fasola, bób), serach i orzechach. 
Tłuszcze? Smalec, słonina, tran, masło, olej rzepakowy, oliwa z oliwek.

Oprócz tego warzywa i owoce. Są one niezbędne i bez nich miesiąc przeżyć się da, ale za cenę zdrowia. Co w sytuacji WTSHTF może być równoznaczne ze śmiercią.
 Warzywa i owoce można liofilizować, suszyć, pasteryzować, kandyzować, marynować, kwasić. Wybór jest szeroki. Zawsze można również zamrozić. Wybudowanie domowej lodowni nie jest wielką sztuką, a jeżeli po wypełnieniu jej lodem i produktami spożywczymi zaplombujemy ją to niska temperatura zachowa się wewnątrz naprawdę długo. Lodownia jest prostsza do wykonania od schronu.

Sposobów na konserwację żywności jest sporo. Część pozwala na przechowywanie przez kilka miesięcy, część przez całe lata. Ale chyba nikt z nas nie sądzi, że po WTSHTF będzie można żywić się zgromadzonymi zapasami przez lata?

piątek, 14 grudnia 2012

Bunkier?

Bunkry, schrony i ziemianki. Większość survivalowców i preppersów uważa, że tego typu schronienie jest niezbędne do przeżycia, czy przetrwania, najróżniejszych katastrof czy klęsk. Od upadku meteorytu, przez nuklearny armageddon i wojnę, po załamanie cen ropy.
Moje zdanie jest inne.

Rozważania na temat sensowności posiadania schronu z prawdziwego zdarzenia należy zacząć od podkreślenia, że schron/bunkier ma ZWIĘKSZYĆ nasze szanse przeżycia. Bunkier nie jest celem samym w sobie, jest drogą (narzędziem) do celu - jakim jest przeżycie.
Jeżeli o tym zapomnimy, bunkier ze schronienia stanie się pułapką.

Przede wszystkim istnieje wiele sytuacji, gdy należy uciekać, opuścić miejsce zamieszkania. Zostawiając dom, zapasy, a może i bunkier za sobą, aby przenieść się w bezpieczniejsze rejony. W większości przypadków właśnie ucieczka jest najrozsądniejszym wyborem. Natomiast bunkier czy zapasy stanowią obciążenie. Wiele osób nie będzie chciało się rozstać z zapasami gromadzonymi przez lata i schronem, na który wydali spore fundusze.

Kolejną kwestią jest sytuacja, gdy schron zamienia się w pułapkę. Nie zapominajmy, że "po wszystkim" (cokolwiek przez to rozumiemy), chcemy  opuścić ów bunkier. Bo zapasy się kończą, bo mamy już dość siedzenia w ciasnocie, bez świeżego powietrza, w dodatku samotnie lub ciągle z tymi samymi osobami. Powody będą różne. Może jednak nastąpić sytuacja, gdy wyjście będzie niemożliwe.
Aby pokazać mój punkt widzenia posłużę się przykładem.

Jest wojna, przechodzi front. My chronimy się w dobrze zabezpieczonym bunkrze z zapasami na długo. Zamykamy za sobą drzwi. Bunkier jest dobrze przygotowany, mamy wejście główne i jednio zapasowe, ukryte. Pojawiają się żołnierze przeciwnika, znajdują wejście do bunkra - stalowe drzwi.
Co się stanie?
Wiele osób odpowie - będą chcieli wejść do środka, wysadzą wejście.
W rzeczywistości jednak może stać się coś innego, gorszego. Dowódca każe przeszukać dokładnie teren. Bunkier powinien mieć drugie wyjście, więc trzeba je znaleźć. Mając kilkudziesięciu ludzi znajdą wyjście szybko - otwór będzie znajdował się dalej niż w promieniu kilkudziesięciu metrów, a wiedzą czego szukać.
Po czym zaplombują oba wyjścia. Czy to zaspawają, czy przywalą gruzem z wysadzonego budynku.
Przede wszystkim:
- po co mają wchodzić do środka? Nie wiadomo co i kto jest w środku i jakie tam jest zagrożenie - broń chemiczna, biologiczna, może promieniowanie.
- ale nie mogą zostawić sobie za plecami bunkra z niewiadomą wewnątrz. Bunkier oznacza zorganizowanie, a tym samym potencjalne niebezpieczeństwo.
Rozwiązanie jest tylko jedno - unieszkodliwienie bunkra. Wejście wymaga więcej czasu i jest ryzykowne, zapieczętowanie jest szybsze i bez ryzyka.

Biorąc pod uwagę powyższe. Przemyślcie dobrze, czy bunkier jest wam naprawdę potrzebny i czy czasem nie będzie on stanowił niepotrzebnego obciążenia.